czwartek, 21 sierpnia 2008

Bilans dwulatka,który był, albo może i go wcale nie było.

Dziś bylam z Oliwką na bilansie dwulatka. Porażka jak nic.Jeju co za przychodnia... normalnie smiech na sali.A tak piszą w poradnikach, że taki bilans to kompleksowe badania lekarskie, począwszy od pomiaru masy i dlugosci ciala, az do do oceny obecności czynników ryzyka uszkodzenia sluchu, albo pomiaru ciśnienia tętnicznego krwi. A gdzie tam??!! Takich badań nie robią, bynajmniej u mnie. Sluchajcie do bilansu przyszlo tylko czworo dzieci. Ja bylam jako druga do wejscia. Weszlysmy po 11.00 do gabinetu,w ktorym byla mama z bardzo placzącym dzieckiem na szczepieniu. Akurat jak weszlismy,to pielegniarka robila zastrzyk temu bajtlowi.Oliwka to zobaczyla. Wiec tak sie przestraszyla, ze zaczela mi tak strasznie plakac, ze żadnych badan jej nie zrobiono. Nie dala sie ani zważyc, ani zmierzyć. Probowalam ją uspokoić,ale niestety nic nie pomogło. Pani doktorce tylko udalo sie ją osłuchać i stwierdzić, że Oliwka bardzo ładnie już mówi. Kazały mi w domu ją zważyć i zmierzyć i zadzwonić do nich i podać wymiary.Wiec tak zrobilam. Oliwka mierzy 94cm i waży 14kg. Jak się dowiedzialam telefonicznie, to prawidłowo. Slyszalam wiele ze ten bilans to tylko farsa, ale ze aż tak. Dajcie spokoj co sie dzieje w tej sluzbie zdrowia. Mialam wrażenie że tym pielęgniarom tylko zalezało, na tym żeby bylo byle szybciej. ALe przeciez tych dzieciaczkow bylo tylko czworo.  Moim zdaniem powinno być tak, że wchodzę sama do gabinetu, doktorka przeprowadza rozmowę z mamą, obserwuje dzieciaczka i robi szczegolowe badania, a nie tak jak jest teraz, że byle szybko i co mnie interesuje, że dziecko sie przestraszy!Co to za bilans? Żenada i tyle!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz