środa, 22 października 2008

Moje dziecko bluzga.

W moim domu się nie klnie. Chociaż w pracy, w rozmowie z kumpelami - wstyd się przyznać - ale trudno powiedzieć zdanie, aby nie rzucić jaką "kurwą" - to w domu nie mówię nawet "dupa". Wiem, że w ten sposób nie uchronię Młodej przed światem, ale uważam, że musi znać granice, że od początku musi wiedzieć, że rozmowa z mamą w domu to całkiem coś innego, że takich słow nie powinna używać. No ale cóż.Dzis najadlam sie takie wstydu ze hej...juz mowie dlaczego. Postanowilam sie wybrac z Oliwka i moja kolezanka i jej dwuletnim synkiem Marcelem do lekarza.

Jedziemy autobusem,az nagle moja Oliwka krzyczy:
-Kulwa
-Kulwa

Poczym Marcel dolączna do okrzykow i krzyczy razem z Oliwką:
-Kulwa

Darli sie na caly autobus ,oczywiście smiejąc sie przy tym.
Ja z Aga zdębiałysmy.
Oliwka po krótce postanowiła sobie krzyknąć :
-pisdu

Pewnie wiecie co na to Marcel zrobił :)
Pech taki ze akurat w autobusie jechaly z nami babcie.
Jedna podeszla do Oliwki i mowi:

- nie ladnie tak mowic, śćiuś ściuś, ja cie zaraz zabiore.

Olilwka do niej:
-idż stąd, brzydka jesteś!

Wstyd i jeszcze raz wstyd. Wysiadając z tego autobusu parsknęłysmy smiechem. Agniecha prawie sie nie posikala. Wiem ze moze nie powinnismy sie z tego smiac,ale uwierzcie to tak zabawnie wyglądalo. Pewnie ci co z nami jechali autobusem pomysleli sobie, ze ladnie dzieciaki z domu wyniosly. Patologia jak nic!
Ale mam to gdzies,niech sobie tak myslą. Dwuletni dzieciak jest tak chlonny jak gąbka, wszystko powtarza. Ja w domu mogę być swietoszkiem,nie klnąć a wystarczy ze tylko wyjde z nia na dwór. Ale ok, nie będę sie tlumaczyć.
W przychodni bylo to samo. Aga weszla do gabinetu a ja z dwojka dzieciakow na korytarzu. Sytuacja sie powtorzyla. Na korytarzu bylo tylko slychac dwa niecenzuralne slowa :)
Ok a teraz zmykam, bo mi dzieciak nie daje pisac, ryczy ...... pozdrawiam was ,paaa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz