czwartek, 5 lutego 2009

Moje corka wyjezdza.

Jak zawsze na wstępie,dziekuje za wszystkie komentarze pod przedostatnią notką!
U nas jest juz zdecydowanie lepiej. Tak jak pisalam wczesniej, oczka zakraplamy nadal, do 10 dni. Wiec kropelki musza wylądowac koniecznie w trobie. No wlasnie. Pojutrze Oliwka wyjezdza. Leci z tatusiem do Dublina na 10 dni. Nie ukrywam ze chyba "oszaleje" bez niej. To będzie nasza pierwsza rozłąka od czasu kiedy Oliwka sie urodzila. Oczywiscie pomijam fakt, kiedy byla u babci na 1 gora 2 dni.Dzięki Bogu będe pracowac i przynajmniej czas mi bedzie szybko mijał.Mam taką nadzieje. W sobotę jadę ich zawieżć samochodem na lotnisko, chyba sie zapłaczę wracając do domu. Co prawda, z Oliwką bedę w stałym kontakcie,będziemy ze sobą rozmawiać poprzez videokonferencje na messengerze. Tylko obawiam sie tego,ze po paru dniach pobytu tam, kiedy Oliwka mnie zobaczy w monitorze, bedzie może płakać, ale jestem dobrej mysli, ze tak nie będzie. Tak sobie teraz mysle, ze dwu i półletnie moje dziecko juz poraz drugi przekroczy granice swojego kraju, i 4 raz bedzie lecieć samolotem....qrcze swiatowe te moje dziecko... :)
Jutro do pracy nie ide i cale szczescie, będziemy sie powoli pakowac,a tym samym przedluze sobie weekend, co prawda bedzie on pewnie taki cichy i smutny. Bede musiala sobie jakos czas zorganizować. Jedno co wiem, to w przyszlym tygodniu robie wyskok po pracy na Lodogryf pojezdzić sobie na łyżwach. Mam swoje figurowki,ktore zarosly pewnie kurzem i az sie prosza zeby je w koncu zalozyc na nozki i przypomniec sobie jazde tylem, bądz piruety,no bo przeciez kiedys to umialam i chyba umiem dalej :)
Tylko obym sie nie połamała tam... :) Pozdrawiam wszystkich Ineska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz