wtorek, 1 września 2009

Pierwszy dzien mojej córeczki w przedszkolu.


Dzisiaj wielki dzień!!!
Godz. 9.20-Jestem wlasnie u swojej mamy. Budzenie bylo bez problemu. Ja troche w nocy nie moglam spac, pamietam ze snilo mi sie przedszkole, ale co dokladnie ,to nie pamietam.Oliwkę odstawilam w przedszkolu punkt 8.15. Jechalysmy autem, Oliwka mi radosnie mowila ze cieszy sie ze idzie. Weszlam z nią , przebralam buciki, sciagnelam bluze i pomaszerowalam z niš na jej sale. Wszystko bylo Ok, moze 5 min. Az kiedy dzieci bedšce juz na sali nie zaczely plakac. Spojrzalam na Oliwke, a jej lecą łezki po policzku. Pytam sie jej, dlaczego placze?
 A ona że chce isc ze mną do domu, zaczela mocno plakac. Pani podeszla do mnie i poprosila mnie zebym z nią wyszla na korytarz i probowala ją uspokoić. I tak tez to uczyniłysmy. Usiadlysmy na laweczce na korytarzu i ciagle jej powtarzalam,ze po nią niedlugo przyjde, ze jej obiecuje! Ale ona ciagle to samo:
CHCE DO DOMU,CHCE DO BABCI ISC NA OBIADEK i t.d 
Wymyslala wszystko co mozliwe, tylko zeby tam nie zostać.. Siedziala mi na kolanach wtulona w ramiona ,jak nigdy. Siedzialysmy tak, moze 10-15min, pomsylalam sobie, ze nie moge tak siedziec caly czas na korytarzu,ze musze jš w koncu zaprowadzić na tę sale, no i tak zrobilam. Weszlam z niš ,oczywiscie Oliwka byla b.zaplakana, powiedzialam Pani, ze przyjde po niš przed 12.00 i wyszlam. Kiedy juz drzwi byly zamkniete, slyszalam placz Oliwki i innych dzieci. Glupia ,jeszcze wrocilam pod sale zeby posluchac czy moje dziecko placze. No i w koncu wyszłam. Poszlam do mamy i stad wlasnie pisze. Jak narazie nie bylo telefonu z przedszkola, wiec mysle ze Panie dajš sobie radę. Ciezkie to bylo dla mnie przezycie, a dla Oliwki pewnie jeszcze bardziej.  
Zdaje  sobie sprawę, że to nie będzie łatwy okres dla mnie i dla Oliwki. Kiedyś musiał nadejść ten moment, ze będzie musiała parę godzin spędzić z dala ode mnie w gronie nowych pan i nowych dzieci.

Więcej napisze wieczorem,jak juz bedzie po wszystkim. Pocieszam się ,że moje dziecko nie pierwsze i nie ostatnie tak przeżywa rozłąkę z mamą. Jestem bardzo ciekawa , jak tam Oliwka,czy płacze? Czy coś zjadla,bo rano jak wstalysmy to dla Oliwki było zbyt wcześnie i nie miała ochoty na jedzenie. ..............echhhhhhhhhhhhhhh, niech będzie juz godz. 12.00 
Godz.22.00-DOPISEK
No dobra, jestem. Nie było, aż tak źle. Poszłam po Oliwkę przed 12.00. Juz nie mogłam wysiedziec w domu, cišgle o niej myslalam,czy jest jej tam dobrze. Przed przedszkolem jeszcze postałam i przeczekalam az dzieciaczki zjedza obiadek, bo ich godzina obiadu to 11.30. Godz. 11.45 ruszylam, juz nie moglam. Szlam jak w jakimś amoku, serce walilo mi jak dzwon, jedna myśl, jak najszybciej do cory. Idąc do niej, czulam wielką ogromną kluche w gardle, czulam ze sie zaraz rozwale na łopatki. Ale twardo szlam. Walczylam ze lzami. No w cudzyslowie "twardo". Bo co sie okazało, jak tylko pojawilam sie w holu i zobaczylam Oliwke tak grzecznie siedzšcš przy maluteńkim stoliczku i siedzšcš na malutenkim krzeselku zajadajšc obiadek, to padlam na twarz. Kużwa, rozkleiłam sie na  ten widok mojego dziecka z zapuchnietymi oczkami od palczu, wsuwajšcym ze smakiem obiadek.  Pani zawołala Oliwkę do mnie.
Najwyrazniej zauwazyla u mnie moje łzy, no i efekt byl taki, ze Oliwka zerwala sie z krzeselka i wielkimi lzami jak groch ruszyla w mojš stronę prosto w moje ramiona. Obie sie bardzo wzruszylysmy. Nie zapomne tego widoku. Zrozumialam, jaka OGROMNA WIĘŻ JEST MIEDZY NAMI. Pani Małgosia ( wych. Oliwki) wszystko mi powiedziala, co bylo jak zamknelam drzwi za sobš- rano. Nie bylo za ciekawie, Oliwka dlugo plakala za mnš, co zreszta bylo widac to po jej opuchnietych oczkach, ale i  po łzach byla i zabawa z dziecmi. O dziwo, nawet sama poszla usiąść pani Malgosi na kolanka,co bardzo mnie zdziwilo, gdyż na ostatnim spotkaniu adaptacyjnym Oliwka bardzo sie wstydzila pani. Dzisiaj bylo inaczej. Suuper. Wiem ze ladnie zjadla obiadek, sama poszla zrobić siusiu do tolaetki, rozmawiala z paniami , no i  jak pisalam juz wyzej , bawila sie z dziecmi. Czyli wiadomości bardzo dobre, więc kamien spadł mi z serca. Dostalam w drodze wyjatku  bezposreedni nr telefonu do pani, za co bardzo jej dziekuje. Oczywiscie nie zamierzam wydzwaniac do niej codziennie, ale z pewnościa skorzystam i przedzwonie i zapytam jak Oliwka miewa. Po rozmowie ,udalysmy sie na hol zeby przebrac Oliwke. Ubralam ją . Oliwka byla bardzo szczesliwa, to bylo widac w jej oczkach. Opowiadala mi co robila w przedszkolu, co jadla i takie tam...ale i  mowila mi tez ze b. plakala za mną .Padlo zdanie z ust Oliwki  KOCHAM SWOJE PRZEDSZKOLE!!! No super, mamcia sie cieszy- powiedzialam. Poszlysmy jeszcze odwiedzic przedszkolny zabaw, a potem pojechalysmy sobie do Mc Donalda , to taka moja mala nagroda dla corki za wszystkie  wylane lezki.
 Teraz rozumiem wszystkie matki, ktorych kiedys nierozumialam. Ten dzien bedzie dla mnie niezapomniany!! Oby jutro bylo jeszcze lepiej.......... a swojš drogš bardzo dziekuje Wam za miłe slowa w komentarzach,dobre z Was ciocie, a wszystkim mamš ktore sš na takiej samej drodze co ja, zycze jak najmniej stresu i dzieciom jak najbardziej, do jutra, paaaaaaaaaaa
                                                                      odbiór Oliwki 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz