środa, 29 października 2008

O mały włos...uniknełam czegoś bardzo złego!!

Coś wczoraj było w powietrzu,bo ja bylam jakimś nieprzytomnym pieszym. Cudem uniknełam wypadki pod tramwaj udajšć sie rano do pracy.Tak zupełnie niechcšcy.Jadšc tramwajem czytalam ksišżkę "życie po śmierci" (ostatnio zaczęly mnie takie  klimaty interesować). Byłam tak przejęta treścią tej książki,że wysiadajšc  wpakowałam sie prosto pod nadjeżdzajšcy z przeciwnej strony tramwaj. Usłyszlam tylko krzyki moich koleżanek,jak krzyknęły Boże Agnieszka,co ty wyprawiasz i głosny dzwonek tramawaju,który bardzo gwałtownie zahamował. Stałam pomiędzy dwoma tramwajami. Włos mi normalnie stanął dęba. Osłupiałam.Widziałam jak tramwajarz zaklnął cos pod nosem. Wcale mu sie nie dziwie.Pomyślał sobie pewnie jakaś głupia idiotka myśli o dupie marynie i nie rozgląda sie wokół siebie.Powtarzam, wcale mu sie nie dziwię. Też bym tak pomyślała. Normalnie, to zdarzenie zrobiło na mnie tak ogromne wrażenie,w przecišgu paru sekund zdałam sobie sprawę,jak to trzeba uważac na każdym kroku,jak to malo do nieszcześcia.Przecież ja mam dla kogo życ,mam wspaniałš coreczke i męża. To dla nich żyje.Nie darowalabym sobie tego.
A motorniczemu pewnie zepsułam dzień :(
Tyle różnych zdarzeń składa się na nasze życie...Tyle wrażeń czeka na każdym kroku...czasem tego niezauważamy...
Zapomnialam, dziekuje za polecenie mojego postu. Dziękuje rowniez za wszystkie komentarze, kazdy oczywiscie zostal przeczytany przeze mnie. A moj licznik mnie dzis stanowczo zaskakuje :)Dziękuje ze jestescie ze mnš.Na koniec pokaze jeszcze filmik pt.Oliwka robi kopytka,mala kuchareczka mi rosnie  :)
pozdrawiam wszystkich ,buzia ****


środa, 22 października 2008

Moje dziecko bluzga.

W moim domu się nie klnie. Chociaż w pracy, w rozmowie z kumpelami - wstyd się przyznać - ale trudno powiedzieć zdanie, aby nie rzucić jaką "kurwą" - to w domu nie mówię nawet "dupa". Wiem, że w ten sposób nie uchronię Młodej przed światem, ale uważam, że musi znać granice, że od początku musi wiedzieć, że rozmowa z mamą w domu to całkiem coś innego, że takich słow nie powinna używać. No ale cóż.Dzis najadlam sie takie wstydu ze hej...juz mowie dlaczego. Postanowilam sie wybrac z Oliwka i moja kolezanka i jej dwuletnim synkiem Marcelem do lekarza.

Jedziemy autobusem,az nagle moja Oliwka krzyczy:
-Kulwa
-Kulwa

Poczym Marcel dolączna do okrzykow i krzyczy razem z Oliwką:
-Kulwa

Darli sie na caly autobus ,oczywiście smiejąc sie przy tym.
Ja z Aga zdębiałysmy.
Oliwka po krótce postanowiła sobie krzyknąć :
-pisdu

Pewnie wiecie co na to Marcel zrobił :)
Pech taki ze akurat w autobusie jechaly z nami babcie.
Jedna podeszla do Oliwki i mowi:

- nie ladnie tak mowic, śćiuś ściuś, ja cie zaraz zabiore.

Olilwka do niej:
-idż stąd, brzydka jesteś!

Wstyd i jeszcze raz wstyd. Wysiadając z tego autobusu parsknęłysmy smiechem. Agniecha prawie sie nie posikala. Wiem ze moze nie powinnismy sie z tego smiac,ale uwierzcie to tak zabawnie wyglądalo. Pewnie ci co z nami jechali autobusem pomysleli sobie, ze ladnie dzieciaki z domu wyniosly. Patologia jak nic!
Ale mam to gdzies,niech sobie tak myslą. Dwuletni dzieciak jest tak chlonny jak gąbka, wszystko powtarza. Ja w domu mogę być swietoszkiem,nie klnąć a wystarczy ze tylko wyjde z nia na dwór. Ale ok, nie będę sie tlumaczyć.
W przychodni bylo to samo. Aga weszla do gabinetu a ja z dwojka dzieciakow na korytarzu. Sytuacja sie powtorzyla. Na korytarzu bylo tylko slychac dwa niecenzuralne slowa :)
Ok a teraz zmykam, bo mi dzieciak nie daje pisac, ryczy ...... pozdrawiam was ,paaa

piątek, 10 października 2008

"Kraina mojego dzieciństwa"

Mija moje życie, czas przeszly przeleciał błyskawicznie, a w okresie dzieciństwa, dorastania i dorosłości zaszło tyle zmian, że aż trudno uwierzyć.
Dzieciństwo...To było tak całkiem niedawno....A przynajmniej tak mi się wydaje – jeszcze świeże wspomnienia w głowie; moje dzieciństwo tak bardzo we mnie siedzi, jest tak głęboko zakotwiczone. I mam nadzieję tak będzie zawsze.
Ten czas to przede wszystkim etap stworzony przez moich cudownych Rodziców. Sama sobie i sama dla siebie istnieć jeszcze wtedy nie byłam w stanie. To Ich zasługa, ze jestem tym, kim jestem teraz. Chociaż muszę przyznać, jak dziecko byłam całkiem grzecznym i pookładanym stworzeniem:). Zupełnie innym niż jestem teraz. Chyba do pewnego momentu wychowywanie mnie nie było wielkim wysiłkiem. Pomimo, ze oczywiście zdarzały się duże potknięcia, fochy i momenty dziecięcego buntu – który tak czy siak porównany z młodzieńczym być nie może.
Chodzą mi po głowie rożne myśli....Staram się przypomnieć sobie miejsca, odczucia, zapachy związane z moim dzieciństwem. Jest tego tyle, ze trudno poskładać to w jedna całość. Przypominają mi się przede wszystkim czasy podstawówki, dziecięce zabawy, te stare, często poniszczone pluszaki, których nie wyrzucę, tylko dlatego, ze właśnie są stare i poniszczone i tak bardzo ich szkoda .  Czym jeszcze 'pachnie' mi dzieciństwo? Rodzinnymi wyjazdami do lasu, nad morze, hucznymi urodzinami z balonami i tą beztroską; właśnie to jest w tym etapie najcudowniejsze – przekonanie, że do bezpieczeństwa potrzebni są nam rodzice i misie pod kołderką, że liczy się tylko tu i teraz, że wszystko zawsze będzie dobrze, wystarczy, że mama z uśmiechem na twarzy tak powie, a dziecko tak naiwnie jej wierzy...
Ogólnie mówiąc,dzieciństwo przeżyłam najwspanialej jak mogłam,ale to wszystko dzięki moim Kochanym Rodzicom,których bardzo kocham!!!

Dziękuje Im z całego serca za to i obiecuje,że moja córka przeżyje je tak samo,jak ja!!!

a tu pokaze przy okazji pare fotek z tego cudownego okresu 
*tutaj mialam 2 latka :) 
*tutaj na swoim chrzcie
  

poniedziałek, 6 października 2008

Zakupocholizm

Jak to jest z wami? Jesteście uzależnieni od nabywania nowych rzeczy?
Traktujecie czasem zakupy jako lek na problemy i polepszacz nastroju? Często kupujecie rzeczy, które potem okazują się niepotrzebne czy raczej potraficie utrzymać nad tym kontrolę i podejmować dobre sklepowe decyzje?
Taaaa....zakupoholizm...-przyznaje sie do niego... wstyd .Ja poprostu jak mam jakas kase to odrazu ją wydaje-albo na ciuchy albo na jakies duperelki.. Niestety ale choc problem sie moze wydawac smieszny to jest on jednak bardzoo powazny-bo czasami chcialaby sobie na cos nazbierac..a tu poprostu w moim przypadku to nie mozliwe lub malo realne........ oczko 
UWIELBIAM zakupy, ale i przeginam czasami z nimi...
Bluzek mam już chyba z 30, ale mi ciągle mało i uważam, żę nie mam co na siebie włożyć.
Na punkcie ubrań mam kompletnego bzika. Mam ich niezliczoną ilość
Kocham kupować zarówno ubrania jak i drobiazgi.
Nie wspomnę o allegro... nieważne czy mam kasę czy nie jak coś mi się spodoba klikam 'kup teraz' a później martwię się skąd wziąć kasę...
Kiedy tylko mam jakieś pieniądze, po prostu muszę lecieć coś sobie kupić...Kasa woła do mnie z portfela: wydaj mnie, szybko

środa, 1 października 2008

Cisza na blogu.

I znowu zaległości... ale nic się nie chce jak jest tak zimno,deszczowo i ponuro, poza tym ostatnio Ineskowa mama nie ma głowy do pisania.
Dlatego jak narazie na blogu cisza, pozdrawiam wszystkich papa