środa, 28 października 2009

Tak w skrócie

Siedzę od poniedzialku na L4,a to dlatego ze bylam w poniedzialek u pediatry z Oliwka na kontroli. Doktórka dala kolejny tydzien zwolnienia i do konca tygodnia mamy nie wychodzic na dwór. Więc siedzimy. Do wczoraj bylo juz lepiej, mniej kaszlu to fakt, ale dzisiaj przypaletała sie do nas niechciana gorączka. Przed spaniem zmierzylam temp. Oliwce i termomentr wskazywal 38,9C, podalam jej Nurofen w syropie dla dzieci. Spi teraz. Mam nadzieje ze jutro bedzie juz lepiej, oby! Tak nie lubię jak Oliwka choruje. Do 3.roku życia mała w ogóle nie chorowała (stąd wykluczam raczej wrodzone zaburzenia odporności), ale w wieku 3 lat poszła do przedszkola i...się zaczęło. Kilkakrotnie antybiotyk, absencja w przedszkolu. Nigdy w zyciu nie miala jeszcze gorączki, dopiero dzisiaj pierwszy raz. Juz mam serdecznie dosyc.
Przez te choróbska omineła nas przedszkolna impreza pt. Pasowanie na Przedszkolaka, na którą tak czekałysmy. Aparat mialysmy juz przygotowany, no coz zrobic, pocieszające jest to, ze jeszcze nie jedna nas czeka impreza przedszkolna, najblizsza to Mikołaj ;-) Mam nadzieje ze Oliwka do poniedzialku wydobrzeje i będzie mogła smiało pojśc do przedszkola w ktorym będą czekały na nią niespodzianki w postaci dyplomu i innych rzeczy. Czeka też na nią tam zostawiony "niebieski miś", którego Oliwka zapomniala zabrać. To jej ulubiona przytulanka.
A co poza tym, dwa zjazdy na studiach mam juz za sobą. Kolejny za 2 tygodnie. Bardzo sie ciesze, bo najblizsz weekend mam luzy, nie musze nigdzie iśc. Mam tylko do napisania juz pare prac zaliczeniowych, m.inn pedagogika w starożytności. Nie mam kiedy sie za to zabrać, pocieszające jest to ,ze jeszcze mam czas.
Dzisiaj są imieniny mojego śp. Taty, Tadeusza. Zabralam sie szybko w poludnie na cmentarz, posprzatalam tatkowi i zapaliłam dla niego 3 sliczne czerwone lampiony. Usiadlam sobie na lawce i sama do siebie gadalam, tzn. nie tak calkie do samej siebie, to byla rozmowa z moim tatą. Opowiedziałam mu w myslach, co u nas, co robię, poprosilam go o wytrwałość w ukonczeniu przeze mnie stiudiow.
Wierze głeboko, ze będzie za mnie trzymał kciuki i ze jest ze mnie bardzo dumny. Dla Taty za zycia najwazniejsze byla inwestycja w siebie, to byl dla niego priorytet zyciowy. Do dzis pamietam, jak sam w domu siedzial nad ksiazkami i szlifował język, czy przepisy morskie, Tato dla mnie był najlepszym przyjacielem i wzorem do nasladowania.
A na jutro jestem umowiona z kolezanką na wyjście do kina, idziemy wspolnie na film o M.J "This it it:", ponoc rewelka, no zobaczymy.
Pozdrawiam wszystkich.... pa







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz